Quantcast
Viewing all articles
Browse latest Browse all 8

47 roninów- zwiastun

Dzisiaj wyszedł pierwszy zwiastun filmu "47 ronin". Jeśli ktoś nie miał okazji słyszeć, jest to amerykańska produkcja, bazująca na japońskiej historii o 47 roninach.
Data premiery tego filmu była zmieniana tyle razy, że zaczęłam już myśleć, że będzie z tego tyle, co z tego amerykańskiego "Death Note", który jest zapowiadany już od kilku lat, ale ciągle nie słyszy się o niczym konkretnym. A tu proszę, nagle kilka dni temu ogłoszono oficjalną datę premiery [ w którą też mi się jakoś nie chciało na początku wierzyć, właśnie z  racji faktu, że była zmieniana chyba już z pięć razy], a dzisiaj  wypuścili zwiastun, więc wychodzi na to, że w końcu wzięli tą produkcję na poważnie.
Po obejrzeniu zapowiedzi, nie mam jakiś wygórowanych oczekiwań wobec tego filmu, bo wiem już, czego można się spodziewać.  Już sam fakt, że wciśnięto w tą historię białego człowieka, który pewnie będzie największym bohaterem, ratującym wszystkie azjatyckie tyłki [ szczególnie te kobiece],  mówi samo przez siebie, że będzie to typowa hollywodzka rozpierducha, płytka jak kałuża na pustyni. Z samą historią o roninach to pewnie będzie miało tyle wspólnego, co bałwan ze słoneczną plażą. Czego jednak można się spodziewać po filmie, gdzie jedną z głównych ról gra Zombie Boy?! Film oczywiście w wersji anglojęzycznej, jakżeby inaczej, bo przecież w XVIII wieku, Japończycy lepiej mówili po angielsku niż obecnie, a i główny bohater nie będzie się musiał martwić, jak się z nowymi znajomymi dogada....Czuję w kościach, że to będzie taka druga sieczka, w stylu "Ostatniego Samuraja".

W główną rolę wciela się popularny, amerykański aktor Keanu Reeves. U jego boku mają wystąpić takie znane japońskie nazwiska, jak Tagawa Hiroyuki, Asano Tanadobu, Sanada Hiroyuki i Kikuchi Rinko. Akurat obecność Kikuchi mnie nie podnieca aż tak bardzo, bo jej role jakoś mnie nie zachwycają. Do filmu załapał się nawet Akanishi Jin, ale skoro nie ma go ani w zwiastunie, ani nawet na żadnym plakacie czy zdjęciu promocyjnym, to nie spodziewałabym się, żeby grał coś więcej, niż jakiegoś samuraja na dziesiątym planie. Obecność całkiem niezłej obsady z japońskiej strony, powoduje, że przeżałuję te piętnaście złotych na bilet i wybiorę się do kina, chociażbym miała zgrzytać zębami w czasie seansu, a pewnie tak będzie. Nie często jednak można w sieciowych, polskich kinach zobaczyć coś azjatyckiego.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 8